To chyba wina komedii
romantycznych i tasiemców serialowych. Utarło nam się w głowach, bardzo
idiotycznie i bezpodstawnie, że romantyczna kolacja, to taka ze świecami,
winem, w ładnych (to jest: eleganckich) ubrankach i w ładnej (to jest:
nietaniej) restauracji. I po co?
W tle leci mi teraz „Seks w
wielkim mieście” i oczywiście, dlaczego nie, wszystkie chodzą na randki i och,
ach, jak romantycznie. Bo restauracja, bo wino, bo świece. I sztuczna
atmosfera. Kobiety przedkładają to nad sama istotę tego spotkania, nad coś, co
powinno być najważniejsze. Nie muszę chyba dodawać o co mi chodzi.
Facet jest romantyczny, czyli
w ogóle warty zainteresowania, bo wymyślił i zorganizował taką wspaniałą,
romantyczną, randkę. Ba, dał się namówić jeszcze na kupno kwiatka od chodzącej
po sali osoby z koszem. To takie wymuszone, ten ktoś praktycznie wpycha ci ten
kwiatek, musisz go kupić, bo wyjdziesz na skąpca, nieczułego drania i łajdaka.
Więc kupujesz, a ona się cieszy, ale to też taka radość, bo dostała. Nie no,
oczywiście, zdarzają się takie, które cieszą się szczerze, bo wręcz oczekują
tego kwiatka, oczekują poświęcenia 10zł na jednego kwiatka, bo okazja taka, bo
gest, bo wszyscy patrzą i zazdroszczą, bo to takie romantyczne. Uśmiechnę się,
bo wymuszone (albo może i faktycznie chciał, ale jakby chciał, to zadbałby o to
wcześniej) i nie powiem, że wolałabym iść na piwo za te pieniądze, zamiast
dostać jakiś badyl, bo wyszłabym na niemiłą poczwarę.
Ani z tym kwiatkiem nie ma co
zrobić, potem trzeba go nosić i na koniec więdnie albo usycha w wazonie gdzieś
w domu. Niby ładnie pachnie (jak ktoś nie ma alergii na wszystkie rośliny),
niby ładnie wygląda, niby jakieś ozdoby w mieszkaniu, ale nigdy nie potrafiłam
zrozumieć idei rozdawania kwiatów. Na urodziny, imieniny, Dzień Kobiet, święto
takie, święto takie i z okazji wtorku. I schnie to to później i gubi liście,
gubi płatki. Sprzątnąć nie ma komu i stoi tak do następnej kwiatowej okazji. A
można zamienić kwiatki na coś lepszego, bardziej przydatnego. O, książki na
przykład. Jak ja bym się cieszyła. Siedzę sobie na takiej cudnej romantycznej
kolacji i przychodzi baba z koszykiem. „Kup pan książkę dla dziewczyny,
dziewczyny lubią książki”. A lubią, pewnie, że lubią. To by było coś.
Pomarzyć można, jednak nie
sądzę, że kiedykolwiek się to zmieni. Moją romantyczną kolacją jest jedzenie
hot dogów (po złotówce!) z Ikei, najlepiej stojąc przy jednym z tych śmiesznych
stoliczków, podczas gdy obok łażą ludzie z zakupionymi szafkami. Cudo. Do tego
lód z maszyny na deser albo żelki na wagę i jestem szczęśliwa (chociaż
przyznaję się, że nigdy nie zjadłam więcej niż 1,5 hot doga bez deseru). Ważne
jest Twoje własne prywatne podejście do tej sprawy, a nie to, co ktoś sobie
pomyśli. Nie są ważne świece, stroje czy miejsce. Ławka w parku i kebs też mogą
stać się romantyczną kolacją, gdy jesz z odpowiednią osobą i macie odpowiednie
nastawienie.
Życzę wszystkim hot dogowych
romantycznych kolacji i książek zamiast kwiatków!
Oczywiście zgadzam się, najważniejsze to skupić się na osobie, z która dzieli się te chwile i na tym, że spędza się ten czas wspólnie. Cała ta "romantyczna" otoczka nie jest aż tak istotna.
OdpowiedzUsuńPrzy odpowiedniej osobie każda atmosfera może być (bo przecież nie musi) romantyczna. Wystarczy odrobina pomysłowości i dobrych chęci. :)
Usuńnie ważne jak ważne z kim... wszysto ostatnio jest przereklamowane , kolacje romatyczna mozna urzadzic na wiele innych sposobów :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%-tach. Z tymże pierwsza randka/spotkanie z dziewczyną powinna by niewątpliwie zorganizowana w ciekawym, oryginalnym miejscu, czyli na pewno nie w kebabie (nawet jeśli to Amrit czy Efes) czy Ikei ;P, gdyż istnieje duża możliwość, że potencjalna kandydatka na partnerkę odbierze to jako kompletny brak "zaangażowania" jakkolwiek to by brzmiało. Później kiedy facet pozna lepiej gusta dziewczyny i jej charakter to będzie wybierał odpowiednie miejsca, niekoniecznie Cafe Bristol. Pzdr
OdpowiedzUsuńTak, oczywiście, nie miałam na myśli pierwszej randki na kebabie (aczkolwiek, gdyby mój mnie tak zaprosił te kilka miesięcy temu, nie zmieniłoby to mojego zdania na jego temat). Są różne dziewczyny i różne rzeczy im się podobają, pisałam jedynie o randkach w stałych (i niestałych też, jeśli randkują) związkach. Romantyzm to nie tylko świece, wino i droga knajpa, ale przede wszystkim tych dwoje razem, więc można to osiągnąć nawet na kebabie czy w Ikei. :)
Usuńte świece, róze i restauracje też są czesam autentyczne ;)
OdpowiedzUsuńCzasami, możliwe, że i w większości przypadków, jednak nie należy każdego takiego gestu odbierać jako wyrazu romantyzmu, po prostu tak się utarło - świeczki i kwiatki ważniejsze od autentycznej atmosfery i uczucia między dwojgiem ludzi.
UsuńSpoko artykuł :D Przyznam, feminizm mnie niezbyt interesuje, więc jak przeczytałem, to sobie sens zjadłem, przetrawiłem w żołądku moralnym, przyznałem w duszy rację, bo dobrze napisałaś, ale nie skomentowałem, bo bym nic nie wniósł. A chyba największym osiągnięciem jest osiągnięcie dyskusji, do czego chyba zmierzałaś :) A co do tego tekstu, swojsko napisany tekst, czyli dobrze napisany tekst. Miło mi się czytało, choć krótkie. Pisz częściej, i dłuższe :D Posiedzę, poczekam, poczytam, okno otworzę, kocykiem się owinę, kakaem się uraczę. I jeszcze powiedz mi, powiedz plobremie, pisujesz czasem jakieś opowiadania, z którymi chciałabyś się podzielić?
OdpowiedzUsuń