Dwa tygodnie
temu obchodziłam swoje urodziny. Lata płyną, a rozumu jakby mniej. Już nie
rosnę, nie dojrzewam – starzeję się. Podczas ostatniej imprezo-posiadówki w
większym gronie wytknięto mi posiadanie zmarszczek. Następnego ranka, w stanie
lekkiego zmęczenia, spędziłam pół godziny przed lustrem owych zmarszczek
poszukując. Kiedy zaczyna się popadanie w paranoję i doszukiwanie się wszelkich
oznak starzenia?
Wszystkie reklamy
kremów przeciw zmarszczkowych i innych specyfików podtrzymujących młody wygląd
wmawiają nam, że modelka prezentująca produkt ma 50+ lat, podczas gdy w
rzeczywistości jest lekko przed/po 30. Nie wiem nic na pewno, po prostu widzę
jak te kobiety wyglądają i, wow, chciałabym wyglądać na trzydziestkę mając na
karku 50. Efekt „po zastosowaniu” jest też oczywiście widoczny już po chwili,
po pierwszym użyciu, zmienia się także koloryt skóry, nagle się uśmiechamy i
widzimy świat w pięknych barwach. Jak mawia Tosia z „Nigdy w życiu” – kolagen zanika
w naszej skórze już od 18 roku życia, wtedy też zaczyna się ten okropny proces
powstawania tych okropnych zmarszczek, tych okropnych oznak starości. Najlepiej
to do śmierci wyglądać jak dwudziestka, mieć bujne włosie, zero tego zbędnego,
zero niejędrnej skóry, wszystko cacy. Drodzy Państwo, tak lekko nie ma.
Już nawet
czysto logicznie nasuwa się myśl, że zamiast odbudowywać włókna kolagenowe, gdy
te już zanikły, można zająć się powstrzymywaniem rozpadu tych wciąż młodych. Ale
co ja się tam znam, chemikiem nie jestem, kosmetyczką tym bardziej. Pewne jest
natomiast pełne paniki podejście kobiet w tak zwanym średnim wieku, które
nakazuje im (to podejście) stosowanie wszelkich „opóźniaczy” starzenia. Ba,
ukrywają one nawet to, że mają już siwe włosy (która, przy okazji, pojawiają
się także już z okazji 18 roku życia, nie jest to jakieś niezwykłe i
nienormalne), nakładając na nie farby w bardzo zbliżonym odcieniu, tak że przez
następne 2 miesiące odrostów widać nie będzie. Do tego ujmowanie sobie wieku w
rozmowach towarzyskich. „Ależ oczywiście, że nie pamiętam stanu wojennego,
byłam za młoda” powie 50-latka, wmawiając innym, że jej strój, to wyraz jej
stylu i buntu, a nie próba wyglądania na młodszą. Sama lubię wyglądać a’la gimnazjalistka: włosy
w warkocz, bez makijażu, bluza, kreskówkowe leginsy i trampki. Ale ja ujmuję
sobie lat 5… Chwila, nie 5, a 9, jak ten czas szybko leci, ciągle jestem na
etapie „nie denerwuj się, przecież już masz 18 lat, masz już dowód, możesz
legalnie kupić to jedno piwo”. Lata płyną, a rozumu jakby mniej.
Może dlatego
od pewnego wieku przestaje się obchodzić urodziny, na rzecz imienin. Imienin
się nie zlicza, nie odlicza, nie numeruje. Po prostu są. Urodziny trzeba
oznaczyć konkretnym numerkiem, zbliżającym nas do pewnej granicy, gdy cyferkę z
przodu trzeba będzie zmienić na wyższą. Szczęśliwi młodzi, którzy obchodzą
każdą okazję, urodziny, imieniny i to imieniny niekiedy nawet kilka razy w
roku. Starzenie się ogranicza ilość okazji, odpuszczamy świętowanie rocznicy
naszych narodzin, bo to przypomina nam o naszym podeszłym wieku. Na inne okazje
rzadko mamy czas czy ochotę. Jesteśmy odpowiedzialnymi, starzejącymi się
dorosłymi, jednocześnie ukrywając wszelkie oznaki starzenia. Zachowujemy się
jak młodzi, którymi już nie jesteśmy i nie możemy być, i, jak wielu uważa, to
nie wypada, ale dalej na wszelkie, niemal, sposoby uciekamy przed tym, jaki
numerek jest nam co roku dopisywany. Uciekamy i uciec nie potrafimy, zapętlamy
się w ciąg: nie mogę być, nie chcę być i muszę być. Wszystko oparte na
obserwacji, powiedziała 23-latka wyglądająca na 15-latkę, siedząca pod kołdrą z
motywem Gwiezdnych Wojen. Ale do wieku przyznaję się otwarcie!
Starzeć trzeba
się z godnością. Nie ukrywać pierwszych siwych włosów, nie smarować wszystkiego
kremami przeciw zmarszczkowymi, nie bać się przyznawania do własnego wieku. Dlatego
ja chlubię się wyglądem piętnastolatki i właśnie poukrywałam moje nowe, być
może, siwe włosy nowym kolorem. Życzę wszystkim Czytelnikom zamienienia w
dalekiej przyszłości cyferki z przodu na liczbę dwucyfrową! Do następnego!
Czas leci niepostrzeżenie szybko.. :/
OdpowiedzUsuńrilseee.blogspot.com
Cześć,
OdpowiedzUsuńbardzo ciekawy post. Od siebie dorzucę taką refleksję. Gdy byłem dzieckiem nie mogłem się doczekać aż będę dorosły, będę mógł sam o sobie decydować itd. Teraz gdy już nadszedł ten czas tęsknie za byciem dzieckiem i za czasami, gdy nie musiałem się praktycznie niczym przejmować a największym zmartwieniem była praca domowa z matematyki. Ale jakoś się pogodziłem z tym, że to już minęło i tylko miło wspominam te czasy beztroski.
Pozdrawiam i życzę kolejnych świetnych postów.