wtorek, 9 grudnia 2014

O recyklingu, czyli komentarzu do komentarza



To całkiem zabawne, siedzenie na zajęciach i udawanie, że się słucha. Jeszcze zabawniejsze jest notowanie wszystkiego kolejny raz, bo przecież zapisałam to inaczej, może teraz bardziej czytelnie, może jakoś mądrzej i więcej zrozumiem ucząc się na koniec semestru. Najzabawniejsze jest notowanie, gdy się nie słucha i nagły atak myśli: „napiszę o tym”. Rzucone jedno zdanie, oderwane z kontekstu, bo przecież nie słuchałam i o, proszę bardzo, mam temat.
Swoją drogą zaczynam się martwić, że szukam inspiracji na zajęciach, wcześniej same mi wpadały do głowy. Może to ma związek z niespaniem? A może z recyklingiem?
Co jeśli wszystko już zostało powiedziane? Co jeśli wszystko już było? Co jeśli jedynym, co możemy stworzyć jest komentarz do istniejącego już czegoś lub nawet, o zgrozo, komentarz do komentarza tego czegoś, bo już tyle razy było coś omawiane, interpretowane i rozkładane na części pierwsze, że sami się gubimy.
Nie mogę powiedzieć, że się z tym zgadzam. Taka wizja, przerażająca wizja, dla osoby tworzącej (czy raczej próbującej usilnie coś stworzyć) jest chyba najgorszym koszmarem. Po co tworzyć, gdy już nie ma co tworzyć? Czy ważny jest twórca, artysta, czy też ważne jest wtedy dzieło, czy może tylko reakcja na nie? Reakcja byłaby też tylko komentarzem,  wywołałaby kolejne i kolejne, które byłyby z kolei kolejnymi dziełami i kolejnymi komentarzami i skończylibyśmy komentując i oglądając komentarze zamiast zająć się grą…
Może od początku. Mądrzy panowie post-strukturaliści odkryli kryzys metafizyki i wszelkich wartości. Skoro nie istnieje jedna prawda, jedna oficjalna definicja prawdy (a także innych pojęć metafizycznych, jak dobro, zło, miłość), to nie mogą istnieć profesjonaliści (czyli humaniści-naukowcy, traktujący nauki humanistyczne tak jak nauki ścisłe, czyli domykają wszelkie sensy, nie pozostawiając swobody interpretacji). Skoro nie ma możliwości domknięcia sensu i znaczenia tekstu, to profesjonaliści nie mają racji bytu, dlatego szanowny Pan Barthes ich uśmierca. Niedosłownie oczywiście i tak, mam świadomość, że streszczam w ogromnym skrócie kolejny raz zajęcia z teorii tekstów kultury, które chyba wszystkich poza mną ogromnie nudzą. Zacznę chyba chodzić na wykłady.
Wracając, polemizując z nimi, tymi złymi post-strukturalistami (którzy psują nam cały świat, osiągając jednocześnie pełnię zdolności umysłowych człowieka, czyli zaprzeczając sami sobie, utrzymując cały czas, że mają rację i za pomocą słów tłumacząc, że żadne słowa nie mają już jednego zamkniętego znaczenia, ale jednak tych słów używając), kolejny bardzo mądry pan próbuje walczyć w obronie dzieła. Nie chcę wdawać się w szczegóły tekstu, zajmę się jedynie recyklingiem, czyli nieustającym odtwarzaniem tego co było.
Mieliśmy grać, a nie słuchać (i oglądać) komentarze do gry. Łatwo to zrozumieć na przykładzie całej masy młodzieży, która spędza wieczory oglądając filmy, jak inni grają, słuchając komentarzy do tej gry, a nie grając samemu. Nawet nie będę próbowała tego zrozumieć. Jedyną sytuacją, gdy dopuściłabym tę sytuację, to taka, gdy sama nie umiem przejść danego etapu gry i poszukuję pomocy. Ale oglądać tylko po to, żeby oglądać? Patrzeć godzinami jak ktoś gra, słuchać jak ktoś gra, żyć tym jak ktoś gra, nie dając nic od siebie i, nie oszukujmy się, nie czerpiąc żadnych korzyści. Chwilowa rozrywka czy zajęcie myśli jest marnym zyskiem, mając pod ręką ogrom lepszych możliwości. Inaczej pozostaniemy w świecie komentarzy do komentarzy, nie biorąc nic dla siebie i nie dając nic od siebie. Zaczniemy powielać schematy, powtarzać i odtwarzać wszystko, co już było.
A może wszystko już było?
Porównanie w tym miejscu tworów artystycznych do gier pozwala wszystkim w łatwy sposób zrozumieć zasadę rządząca (według panów post-strukturalistów) światem i kulturą. Musimy pamiętać, że są oni święcie przekonani, że nie niszczą nam świata i systemu wartości, a właśnie otwierają oczy, wskazując, że systemy, jako takie, nie mogą istnieć, bo dążą do przemocy symbolicznej. Wszystko dąży do przemocy symbolicznej. Każde zawłaszczenie znaczenia i narzucenie jednej, prawidłowej interpretacji jest właśnie takim aktem przemocy. Jednocześnie bardzo mądrzy panowie uważają, że wszystko jest tekstem i nie ma nic poza tekstem. Znaczy to, w wielkim skrócie, że wszyscy jesteśmy tekstem. Na naszych ciałach wypisane są różne pojęcia, nasza płeć, kolor skóry, wiek, wygląd zewnętrzny. Każde z tych pojęć, z założenia neutralne, neutralnym wcale nie jest. Znaczenie przymiotnika „chudy” będzie więc zmienne, nacechowane negatywnie lub pozytywnie, zależne od kontekstu, stanie się w ten sposób tekstem, a nie „zwykłym” określeniem. Idąc dalej, skoro wszystko jest tekstem i nie ma nic poza tekstem, sam tekst nie odsłoni nam czegoś nowego, będzie za nim kolejny tekst, za nim kolejny i kolejny. Jeden tekst będzie odnosił nas do drugiego, jedna interpretacja do drugiej. W kółko. Bez przerwy.
Nie jest to zbyt optymistyczna wizja dla artystów (a sama, bardzo ambitnie w pełnym samouwielbieniu, nazywam siebie artystką). Cóż nam pozostaje? Czy wystarczy niewiara w ten system? Czy mamy siłę, my, lud tworzący i kreatywny, na wyłamanie się i stworzenie czegoś nowego, całkowicie odrębnego, nie odwołując się do innych tekstów kultury?


Pytania pozostawię bez odpowiedzi. Kolejny raz chcę wywołać w czytelniku myśl, chwilę zatrzymania się i zastanowienia, zamiast podawać na tacy gotowca. Sam post jest odwołaniem się do tekstów i interpretacji, ale to tylko post na blogu, nie wielkie dzieło. Ale czy to cokolwiek zmienia?








PS. Teksty kultury to nie tylko to, co zapisane, są nimi wszystkie wytwory kultury. O takich tekstach mowa w moich wypocinach, nie o literaturze i innych naukowych powieściach. Pozdrawiam kulturoznawców!

7 komentarzy:

  1. Obserwuję i liczę na rewanż :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Co Ty studiujesz, kulturoznawstwo?!

    OdpowiedzUsuń
  3. Najgorsze jest to, że interpretacja dzieła tez jest względna. Nie wiadomo co jest prawidłowe. A czy Twój wpis jest prawidłowy? Czy czytelnicy rozumieją go tak jak chciałaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Nie narzucam jednej interpretacji, mam jakąś swoją intencję, ale intencję ma też odbiorca (ciekawych odsyłam do Umberto Eco) To jak rozumiemy dany tekst jest zbiorem doświadczenia naszego, prywatnego, z doświadczeniem kulturowym i dodatkiem przygotowania.
      Czy pisząc ten właśnie komentarz do komentarza dobrze zrozumieliśmy co autor tegoż miał na myśli? Czy może naddaliśmy mu znaczenie, mijając się z intencją autora, tworząc tym samym komentarz do czegoś, co zrozumieliśmy źle? Czy na pewno źle? Jest wiele takich pytań, z którymi my, niedoceniani kulturoznawcy i artyści, musimy się zmagać.

      Usuń
  4. Haha, czytając wstęp o notowaniu to aż się zaśmiałem, mam tak samo. Teraz też mam zabawnie, siedzę nad pracą domową i udawaję, że ją robię już od ponad godziny.
    Przyznam, z początku myślałem, że to będzie rzecz o recyklingu śmieci, że trzeba/nie trzeba i inne głosy za i sprzeciwu. A tu cyk, recykling myśli. I teraz, nim doczytam do końca uważniej (najpierw rzuciłem okiem), rzucę w ciemno - nawet najbardziej omówiony temat można jeszcze raz wyjąć na światło dzienne, by spojrzeć na niego pod innym kątem, dodać coś od siebie, nałożyć odpowiednie filtry barwiące, albo stłuc go na kwaśne jabłko. Tudzież zinterpretować tak, jak jeszcze nie był, odpowiednio jak i dla siebie, tak i dla swoich czytelników. I nie ma w tym nic złego, że myśl odpowiada na myśl - skoro myśl rodzi myśl to myślę, że wypadałoby tę więź jakoś podtrzymywać, dla dobra samej myśli. Cóż z tego, że może brać swe korzenie u kogoś innego. Nikt nie powiedział, że czyjaś myśl, której autor nie ma zamiaru jej rozwijać, a co przyniosłoby jakiekolwiek dobro innym, nie może być rozwinięta dla oczu innych przez podmioty trzecie. To wbrew tej zależności. Myśl umiera, umiera nierozwinięte, a wraz z nią przekaz i swoboda jej interpretacji, oraz interpretacja myśli, do której komentarz owa myśl stanowi. Dużo razy używam słowa myśl, przepraszam.
    Sam oglądam czasem tych bardziej znanych graczy, i czerpię z tego rozrywkę, ale - dla wyjaśnienia - nie każdy komentarz zawiera ową myśl. Przytakuję więc lekko głową, gdy czytam, że komentarz komentarza (w tym przypadku) jest czymś bezsensownym. Z drugiej jednak strony nie uważam, by warto tu było grzebać za głęboko, rozrywka dla rozrywki, a myśl dla myśli. Powielanie myśli to w pewnej części rozwijanie jej, i to lubię. Powielanie rozrywki to do pewnego stopnia możliwość zabawiania swoich widzów, i to do pewnego stopnia też lubię.

    W skrócie mówiąc. Recykling to nic złego... o ile będzie miał jakikolwiek sens własny. tak jak zuzyte butelki po piwie mogą skonczyc jako butelka na wodę. Copy-pastę zostawmy uczniom i studentom, i innym. A jeżeli ktoś nie potrafi wyciągnąć z czyjejś myśli innej - niech się za to nie bierze, bo powieli. I zanudzi. A jeżeli nie zrozumie do końca myśli autora (tudzież komentarza) i napisze mimo wszystko, to znajdą się inni, co skomentują i albo go skorygują, albo on sam zaczerpnie od nich innych dróg interpretacji, a wtedy pomyśli i szerzej otworzy oczy.

    Ps. Czyżby coraz to kolejne teksty (patrząc na obecny wzór) miały zawierać coraz więcej odniesień do kulturoznawczej twej wiedzy? :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze - wow. Tak długi komentarz, że mógłby być postem. Jestem pod wrażeniem. Ciekawa jestem komu chce się poświęcać tyle czasu (to taki przytyk do anonimowości+moja ciekawość).
      Post jednak nie odnosi się do powielania tematów i do poruszania go ponownie i ponownie, a o sam fakt, że nic nowego nie można już powiedzieć, bo - cytując - wszystko już było. Oglądanie jak ktoś inny gra było tylko odniesieniem dla łatwiejszego zrozumienia o co chodzi. Taki schemat, zasada, punkt wspólny, choć sytuacja zupełnie odmienna. Oglądanie jak ktoś gra to, owszem, rozrywka. Tak jak i rozrywką jest oglądanie filmu, obrazu czy czytanie. A wszystko, być może, jest tylko komentarzem. Ba, jest może być nawet komentarzem do komentarza. I trzeba zrozumieć, że "komentarz" to nie tylko to, jak ja skomentuję coś innego, a wszelkie prace w oparciu o daną rzecz, niezależnie czy to dzieło sztuki, pogląd filozoficzny czy zwykła opinia na jakiś temat. Nie uważam, że recykling jest zły, uważam jedynie, że perspektywa braku możliwości stworzenia czegoś całkiem nowego, od zera, jest raczej marzeniem. Każde dzieło jest więc komentarzem. Tu chyba jest zasadniczy problem w rozumieniu mojego posta.
      Odpowiadając na pytanie, nie, nie będzie jakoś więcej odniesień do mojej kulturoznawczej wiedzy. Zdarza się czasami, że jakiś tekst czytany na zajęcia lub też same zajęcia zainspirują mnie do tego stopnia, że napiszę coś w podobnym stylu, jednak nie planuję zwiększania ich liczby. Pozostanę przy tym, co mniej naukowe.
      Pozdrawiam!

      Usuń