Moją
fejsbukową tablicę wypełniają Gwiezdne Wojny i życzenia świąteczne w różnych
postaciach. Po wejściu do bloku wczoraj po zajęciach czułam gotowaną kapustę,
dzisiaj – smażoną rybę. Jedynie pogoda nie współpracuje i pięknym słońcem i
ciepełkiem odgania (tę już ledwie istniejącą) atmosferę Bożego Narodzenia.
Idą
święta.
Są
już coraz bliżej, jeszcze tylko kilka godzin, kilka kolejnych gotowanych potraw
i drobnych urazów w kuchni, kilka dodatkowych prezentów, szukanych na ostatnią
chwilę. Idą.
To
ten moment, w którym zaczynam zastanawiać się, co będę robić przez cały ten
czas. Nagle mam za dużo wolnego, którego przecież potrzebuję i na które, to
wolne, czekałam tyle czasu (aż od września). I teraz co? Samym jedzeniem czasu
nie wypełnię…
Postanowiłam
stworzyć listę moich ulubionych świątecznych-nieświątecznych filmów, czyli
wszystko to, co uwielbiam oglądać w okresie bożonarodzeniowym i co z tym czasem
mi się kojarzy, a niekoniecznie z samymi świętami związane jest. Za kolejność
słów przeprasza mój wewnętrzny Yoda, który bardzo uaktywnia się po oglądaniu
Star Warsów.
1. Dziennik
Bridget Jones
Absolutny
faworyt. Są święta i śnieg, i postanowienia noworoczne, i wszystko to, co dobry
film mieć powinien. Dobry, przyjemny film na leniwe popołudnie, mroźny wieczór
lub deszczowy poranek. Po pierwszym obejrzeniu, jeszcze przed przygodą z
książką, zapragnęłam mieć flanelową piżamę, jak Bridget, i paradować w niej
dumnie, pijąc wino, jak Bridget.
Słodyczy
za dużo nie ma, wiadomo jednak, że dobrze się skończy, bo takie już są komedie
romantyczne. Ale ta jest bardzo ok. moja ulubiona.
2. Harry
Potter (7 [8?] części, zwłaszcza pierwsza)
Święta
w Hogwarcie są cudowne. A te pierwsze, w Kamieniu Filozoficznym, są najlepsze.
Ta część najbardziej koncentruje się na świętach, jest piękny śnieg i piękna
muzyka (najlepsza ścieżka dźwiękowa, mogę słuchać cały czas). Są to też
pierwsze prawdziwe święta Harry’ego, pierwsze prezenty i poczucie, bądźmy
ckliwi, rodzinnej miłości, której doświadczył od wybranej przez siebie rodziny,
od przyjaciół.
Znaczący
jest tu też czas trwania każdej części i wszystkich razem, przez co mogę je
oglądać wyłącznie w święta i wakacje (bo nie uznaję dawkowania jeden film
dziennie i lubię maratony typu 8 filmów na dobę).
3. Władca
Pierścieni (trylogia)
Coś
jest w tej ich wędrówce, co bardzo kojarzy mi się ze świętami. Nie wiem co.
Chociaż może to przez to, że jak rodzice wyjeżdżają na Sylwestra i zostawiają
nas, mnie i brata, samych, to oglądamy bardzo często właśnie to.
4. Listy
do M.
Bardzo
ładna, nazwijmy to, odpowiedź na Love Actually. Schemat ten sam, dopasowane
polskie realia i mamy piękny, niemal holiłódzki, polski film. Swojski.
Zamierzam
w ciągu najbliższych kilku dni obejrzeć wszystkie filmy z listy, jak również
kontynuację punktu 2-ego, czyli Listy do M. 2. Kto widział niech nie
spojleruje, bo opowiem Gwiezdne Wojny 7!
5. Love
Actually
Słodko-gorzkie
święta. I się śmiałam, i płakałam, i płakałam ze śmiechu. Niech żałują ci, co
nie widzieli.
Pozycji
jest tylko i aż tyle. Tak będzie wyglądał mój świąteczny plan, kolejność sobie
zapewne zmienię, w zależności od towarzystwa. Brak streszczeń i aluzji jest
celowy, może jeszcze ktoś na tym świecie nie widział któregoś z filmów.
Moje
dłonie pachną mandarynkami, a to najlepszy zapach na świecie. Cała moja dieta w
ostatnich dniach składa się w sumie z samych mandarynek, pierniczków (które
sama upiekłam!) i cukierków z choinki. Są święta i mogę. Każdemu polecam taką
dietę.
Życzę
wszystkim Czytelnikom cierpliwości do mnie i częstotliwości pojawiania się
postów. Wczorajszy sukces (i mam na myśli nie tylko ten, którym pochwaliłam się
na swoim fejsbukowym profilu) pomógł mi w napisaniu tych kilku zdań dzisiaj.
Życzę
również spokojnych i ciepłych świąt, chociaż mam tu na myśli ciepło rodzinne, a
nie to za oknem.
Życzę
też wszystkim śniegu, niezależnie od tego czy go chcą, czy nie. Ja chcę i
czekam, a to chyba pierwszy raz w ciągu mojego 23-letniego życia, kiedy tęsknię
za mrozem i chrzęszczącym pod butami śniegiem.
Wesołych!